| dzien VIII(03.06.2007) - CHARKOW, dystans dzienny - 800 metrow? | ||
|
Siedze ponownie w kafejce internetowej i przepuszczam kolejne HRYWNY, ale teraz doceniam jaka wspaniala rzecza jest komputer Ale wracajac do rzeczywistosci, do CHARKOWA. Zostalem jeszcze jeden dzien! Dlaczego? Juz pisze, jak wygladalo wczesniejsze 12 godzin:) Juz w sobote wieczorem dowiaduje sie, ze mam sluzyc do mszy!(faza! msza o 9 rano. Polowe rzeczy juz spakowana. Zaraz po mszy chce sie zabrac i juz wyruszyc w dalsza droga:) niestety, tzn. STETY , bo bylem przekonany, ze zaraz jade dalej. Jednak impreze trwa, trwa i trwa - a tu godzina 14.30 Aha..jeszcze jedno..na impreze kazdy z uczesnitkow przygotowal "swojskie" jedzenie(potrawy, ciasta, surowki) - ludzie!! W restauracji nie ma takiego wyboru, jaki byl dzisiaj:)Wystarczylo, ze kazdy z 25-30 "imprezowiczow" cos przygotowal i juz jest w czym wybierac:) Najgorsze bylo to, jak nalozono mi kanapki z KAWIOREM. Nigdy tego nie jadlem, ale wiem, ze jest to przepyszne(ponoc RARYTAS). Jednak, gdy patrzylem na POMARANCZOWA IKRE, robilo mi sie niedobrze:) Poratowal mnie Pan EDWARD, ktory po cichu sciagnal kanapke z mojego talerza na swoj...ufff Glupio bylo mowic, Solenizantce, ze nie moge tego zjesc Jak tylko skoncze internetowa sesje, wracam do POLSKIEGO DOMU, dojadac reszte, calej masy UKRAINSKIEGO jedzenia!!!!, ktore oczywiscie zostalo, dla ludzi pracujacych "dla kosciola" |
||
|